piątek, 6 maja 2016

Jest tata?

Telefon, portfel w rękę i szybki wypad na dworzec PKS. Spontanicznie z ziomkiem obieramy kurs o jakże ciekawych konotacjach a mianowicie Ciechocinek. Chyba każdy kojarzy to miasto a pewnie też znajdą się tacy czytelnicy, którzy mieli okazje tam być. Po 30 minutach podróży busem docieramy do centrum uzdrowiskowych wód i sanatoriów. Ulice wyglądem przypominają ulice kurortów morskich. Wysoka temperatura i unosząca się wokół atmosfera relaksu uderza w nasze receptory. Zaciągamy się jodem i relaksowani zwiedzamy park zdrojowy. Chyba nadmiar jodu, chloru, sodu i bromu daje o sobie znak, gdy wpadamy na pomysł by spędzić noc w Ciechocinku. 

Na jednym ze słupów znajdujemy ogłoszenie o noclegu. Udając się we wskazane miejsce okazuje się, że jest to kamienica. Wychodzi po nas mężczyzna po 40-tce o wyglądzie typowego Janusza z wąsem. Jego zachowanie i ogólny wizerunek przypomina nam postać z jakiegoś horroru. Sytuacje zmienia jego żona/partnerka, która częstuje nas plackami ziemniaczanymi. Pojawia się promyk nadziei, że nie będzie wcale tak strasznie spać w pokoju, który dla nas przygotowali. 

Po załatwieniu noclegu udajemy się, jak to bywa w przypadku odpowiedzialnych turystów, na research miejsca gdzie można się zabawić. Wchodzimy do restauracji "Teatralna", której wnętrze pamięta pewnie lata 80. Ludzie o średniej wieku 60 lat siedzą sobie przy akompaniamencie zespołu. Jednak wygórowana cena piwa (brak promocji studenckich) jak i brak osób w naszym wieku sprzyja decyzji o opuszczeniu lokalu. Jak się później okazuje jest to najlepsza decyzja tego wieczoru. W sklepie spożywczym i w innym lokalu (który jest zamykany o 20!) dowiadujemy się, iż chcąc zrealizować nasz cel (zabawić się) możemy w gratisie nabyć niepotrzebnych obrażeń ciała. 

Zirytowani i zrezygnowani docieramy do bazy noclegowej gdzie dla otuchy raczymy się piwem. Znużeni zasypiamy szybko i wstajemy wraz ze wschodem słońca. Brak rolet i jakichkolwiek żaluzji w oknie pokoju w ogóle nie ma na to wpływu. Po pewnym czasie słychać pukanie do drzwi. Początkowo starałem się ten fakt zignorować lecz po chwili był to już dźwięk dzwonka. Z myślą, że to może gospodarze wybrali się na poranny spacer otwieram drzwi wejściowe. Moim oczom ukazuje się dziadek z resztką napoju alkoholowego i zadaje mi pytanie na pozór banalne:
- Jest tata?
Niewyspany i zmęczony odpowiadam niezbyt pewnie:
- Jest, o w tym pokoju (wskazując ręką kierunek).

Tak o to dowiedziałem się o nowym członku rodziny i z przekonaniem mogę powiedzieć "podróże kształcą".




poniedziałek, 14 marca 2016

Raport z badania


W miniony weekend miałem okazję w Słupsku prowadzić wywiady kwestionariuszowe, dotyczące między innymi stosunku mieszkańców do uchodźców. Jako doświadczony ankieter nie miałem problemu z chodzeniem między ulicami i "wdzieraniem" się do mieszkań potencjalnych respondentów. Częste odmowy to pewien standard jednak powodował u mnie chwile zwątpienia. Nie da się chyba do końca zdystansować do tego, co mówią ci ludzie, którzy nie chcą z tobą rozmawiać. Gdzieś zawsze zostaje to niemiłe uczucie, sztuka tylko by nie przekładać zebranych w sobie negatywnych emocji na innych. Stawać z uśmiechem na twarzy w drzwiach i zachęcać do wywiadu, jakby to mogło zmienić ludzkie życie o 180 stopni w właściwym kierunku. 

No niestety tak nie jest. Mam na tyle empatii, że nie mam zbytnio pretensji do ludzi odmawiających. Ktoś może pomyśleć teraz, że męczyłem ludzi, burząc im pięknie zapowiadający się weekend. Nic bardziej mylnego. Dostrzegłem, że było mi dane pełnić swego rodzaju funkcję terapeutyczną. Rozmowa z osobami w wieku emerytalnym czy osobami bezrobotnymi, była dla nich chwilą gdy dawałem im tak pożądaną przez nich - chwilę uwagi. Każde ich słowo było ważne, nie było głupich czy mądrych opinii. Mogli dowolnie brylować czy zgadają się ze stwierdzeniem w skali 1-5 na 4 czy może na 5. Często wyrażali też swoją opinię na temat tego co sądzą o tym co dzieje się w Polsce. Mimo tego, że czasem mówili coś z perspektywy mojego światopoglądu sprzecznego, to mogli liczyć na moje wysłuchanie. Postawa neutralności wpisana w fach. 

Na koniec nieco humorystyczny apel.

Szanuj ankietera, Ty też kiedyś zaczynałeś od zera! :)



czwartek, 10 marca 2016

bańka prysła

Poniedziałek wieczór, jeden z klubów na starówce w Toruniu. Spotykam znajomą, która studiuje to samo co ja, tylko jest na 2 roku. Nie znamy się jakoś bardzo dobrze, a ona w pewnym momencie rzuca w moim kierunku pytania:

- to Ty palisz???
- to Ty bluźnisz???

I bańka mojego dobrego wizerunku prysnęła szybciej niż zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć na pytania. Tak, palę (okazyjnie), bluźnię, robię wiele rzeczy, które Wy także robicie moi drodzy czytelnicy. Po tym wydarzeniu mam mało odkrywcze refleksje. W sumie to cieszę się, że ktoś mógł o mnie pomyśleć w kategoriach porządnego człowieka. Socjologia podpowiada, że każdy z nas swoje zachowanie dostosowuje do sytuacji i do osób z jakim się znajduję. Tak więc inaczej zachowuje się na uczelni a inaczej w klubie. 

Staram się być mądry i tworzę może sztuczny obraz siebie jako osoby inteligentnej. Bo przecież tak często wątpię, brakuje mi wiedzy na jakiś temat, robię głupie rzeczy, których się potem wstydzę. Bardziej określiłbym się jak Bisz (https://www.youtube.com/watch?v=WvMFgmTiJQw) jako głupio-mądry. Każdego dnia toczę walkę, by być bardziej mądry niż głupi. Chyba całe życie to walka... ale o tym w następnym poście. 

środa, 24 lutego 2016

na spotan, nie ma miejsca?

Wchodząc w wir obowiązków, życie może potoczyć się różnie. I słowo potoczyć nie jest tu użyte przez przypadek, bowiem często nie mamy wpływu na trajektorię tego, co zaczęło się właśnie dziać. Możemy również popaść w monotonie, która chronić nas może szczelnie przed alternatywnym planem.

Z wiekiem tracę w sobie cząstkę dziecka. To dobrze bo przecież muszę być odpowiedzialny, myśleć o przyszłość i pracować na emeryturę. Jednak gdzieś w tym wszystkim popadam w życiowy marazm, który objawia się brakiem spontaniczności. Zanim podejmę jakąś decyzje głowię się nad jej wadami i zaletami. Kilka lat wstecz brał bym szansę na zbudowanie związku w ciemno. Dziś, nic nie jest już czarno białe. Paleta barw urosła do tego stopnia, że nie ogarniam wszystkich kolorów.  


Ostatnio miałem okazję znów poczuć się jak kiedyś. Spontanicznie powygłupiać się, pożartować. To wszystko zasługa osób, z którymi spędzałem poprzedni tydzień. Uświadomiłem sobie, jak nie wiele potrzeba by znów uwolnić skrywaną spontaniczność. Może dorosłość to nie musi być sztywny kierat, w którym na spontan nie ma miejsca?