środa, 26 lutego 2014

na własne konto

Zawsze zastanawiałem się dlaczego splendor chwały przypada nieudacznikom życiowym, którzy umieją o swoich niepowodzeniach mówić niebanalnie. Wodzić czytelnika przez kręte ścieżki własnych rozkmin. Chcąc nie chcąc zawsze dorabia się wtedy ideologie. Przecież ideologia to nic innego jak fałszywa świadomość przyjęta w celu usprawiedliwienia swojego zachowania (Marks). Jedno jest pewne, trzeba coś przeżyć. Musi się dziać.
 
"nie będzie rozp***dolu jeśli boisz się wszystko oddać " Ryfa.
 
 
Tylko dla tych co nie boją się sponiewierać, zweryfikować swoich dotychczasowych mocno zakorzenionych twierdzeń jest szansa. To chyba im łatwiej uchwycić zamglony sens istnienia. To ta grupa osób będzie wspominana po latach, jeśli wyciągnie coś o czym każdy wie ale nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.
 
Wszystko staje się przejrzyste w świecie gdzie co raz mniej tego co niezrozumiane przez ludzki umysł. To moje pisanie jednak podważa filar. Chce żeby podważało. Zastanawiajmy się czasem co wiemy a czego nie. Błędem jest tkwienie w ciepłym fotelu wszystkowiedzy. Wyjdź z domu, zweryfikuj to co może przeczytałeś w książkach. Sam twórz własne zdanie, po prostu żyj a jest szansa że o to Tobie też ktoś będzie pamiętał nawet gdy Cię zabraknie.
 
Nicnaniby.
 
 

wtorek, 25 lutego 2014

epoka turbo profanum


Odległą przeszłością wydają się czasy budzących respekt pedagogów czy nauczycieli. Do lamusa wysłać można strach przed starszymi kolegami na osiedlu. Pokolenie umysłowej gimbazy nie wie co to tradycja, szacunek czy choćby kultura. Priorytetowe ciśnięcie beki z wszystkiego na każdym kroku niewątpliwie dodaje animuszu ale nie koniecznie czyni dorosłym.
 
Od pewnego czasu wkroczyliśmy w erę rozrywki. Powierzchownie nie wydaje się to niczym złym, przecież każdemu należy się pewna dawna rozrywki. Rozregulowany kurek z jej zawartością dotknął młodych ludzi. Choć wiek nie jest tu koniecznym warunkiem. Wszystko zależy od dojrzałości mentalnej. Internet to podstawowa baza czerpania przyjemności wszelkiego rodzaju. Choć nikt nie wymaga sztucznej powagi to powoli uciążliwym staje się brak umiaru w pseudo-ostracyzmie. Bez stresowo wychowane jednostki wydaje się, że najlepiej przytępiać siłą. Dostanie jeden z drugim od starszego to może czegoś się nauczy. Zapomnij.
 
To co było dla moich rówieśników swego rodzaju sferą sacrum jest deprawowane. Pamiętam z jakim dystansem patrzyłem jako szczyl na starsze roczniki. Nie chce sprowadzać się do poziom gimbów i cisnąć z nich beke. Chce pokazać, że potrzebny jest wstrząs ale czy już nie jest na niego za późno?
 

niedziela, 23 lutego 2014

ograniczona przestrzeń


Kolejną sprawą, nad którą roztoczę swoje tęgie rozkminy (tu może pojawić się uśmiech) jest podróż pociągiem. Los studenta jest zazwyczaj usłany tą oto przyjemnością. Choć oczywiście dotyczy to raz na jakiś czas każdego. Co kryje się za tym środkiem transportu? Czy jest to czas relaksu czy męczarni?

Własne doświadczenia podróży raczej skłaniają do uznanie jej za męczarnie. Powodów jak zażaleń do polskiego rządu jest wiele. Stan osób przebywających ze mną w tym samym przedziale. Osoby pijane mogą przyczynić się do uatrakcyjnienia przejazdu ale także spowodować, że zdominuje go odpowiadanie na mętne pytanie delikwenta. Głośna rozmowa przez telefon, młode pary nadmiernie okazujące sobie uczucia, outsider spragniony osoby, której może streścić swoje życie a także brak miejsc siedzących. To wszystko utrudnia jazdę, a w połączeniu z opóźnionym przyjazdem pociągu staje się sytuacją brzemienną w nerwy.

Choć nie każdy przejazd pociągiem to koszmar to jednak mogą być małe problemy. Podstawowym problemem jest jednak umiejscowienie wzroku (przy założeniu, że przedział jest pełen). Patrzenie się na osobę, która siedzi na przeciwko jest z góry spalonym pomysłem. Patrzenie się w szybę siedząc na środku przedziału też nie jest dogodne. Oscylowanie między lewą stroną a prawą to czynność prawie najczęściej wybierana. Z odsieczą przychodzi książka, mp3, laptop, tablet. Ale co gdy spojrzenia niechcący się znajdą? Odwrócona głowa w geście grzecznej nieuwagi - standard. Nie musi się to tak kończyć, przecież można zagadać, zawrzeć nową znajomość, czy nawet znaleźć miłość. Tak więc są minusy ale nie pozwólmy im zamknąć nas w klatce, odizolowanej od reszty ludzi.

Nicnaniby.

źródło obrazka:
http://podroze.onet.pl/aktualnosci/najbardziej-zatloczone-pociagi-na-swiecie-sa-w-bangladeszu-tak-wyglada-podroz-z-dhaki/66297

przed kamerą


W atmosferze tajemnicy przed światem zewnętrznym, bez błysku fleszy, bez charakteryzacji i spisanego wcześniej scenariusza. Zaangażowanie uczestniczących w to ludzi na pewno było godne podziwu. Miałem przyjemność uczestniczyć w kręceniu video, które będzie promować coś bardzo mi bliskiego. Dla mnie osobiście było to chyba pierwsze quasi-profesjonalne stanięcie przed kamerą



Przed podjęciem decyzji o angażowaniu się w ten projekt przebiegła mi myśl, że ja się do tego nie nadaje. Jest rzesza osób, które zrobią to lepiej, mają większe zdolności i talent by temu podołać. Potem przyszedł czas realizacja pierwszej części projektu i coś zaiskrzyło. Chyba uwierzyłem że gra to wszystko w miarę dobrze, lipy nie będzie. Realizacja drugiej części była w sumie skrywanym marzeniem by powygłupiać się przed kamerą. Rzadko żałuje zaangażowania w jakiś projekt bo daje mi on możliwość zaspokojenia moich twórczych popędów. Tak jest i w tym wypadku. Cieszę się na samą myśl o finale tego przedsięwzięcia choć wiem, że stres nie będzie wcale pomagał. Już niedługo zobaczycie efekt zajawki, mam nadzieje, że wywoła w Was pozytywne odczucia :)

Nicnaniby.

źródło obrazka:
http://vimeo.com/35622819



środa, 19 lutego 2014

w pogoni za lajkami


Machina ruszyła i jej konsekwencje widzę gdy wchodzę na Facebooka. Każdy chce mieć coraz większe audytorium to jest zrozumiałe. Irytujący jest sposób zdobywania tych rzekomych fanów produktu czy artysty. Listę zaproszeń do polubienia czegoś odrzucam na starcie. Wiadomość z prośbą o kliknięcie lubię to od osoby, która nigdy wcześniej do mnie nie napisała też prawie zawsze ignoruje.

Wyskakujących z lodówki raperów żebrzących o lajka nie powstrzymam. Są wszędzie i atakują mnie udostępnianiem swojej strony kilka razy dziennie. Jaki sens jest w wymuszonych polubieniach skoro powinna się liczyć jakoś a nie ilość. Ta trywialna prawda wbrew pozorom dobitnie ujawnia się bardzo szybko. Ci sami żebracy użalają się potem, że nikt się nie udziela na ich fanpage'ach. Można też zauważyć mała ilość osób, które cokolwiek lubią na tych stronach. Oddam natomiast honor argumentowi, że nawet pozornie nie udzielający się, mogą tak naprawdę być zainteresowani twórczością. Wiem, że świat pędzi i nie ma czasu by zagadać do kogoś, zainteresować go tym co się robi i jeśli się to uda zdobyć wymarzonego lajka. Ale uwierzycie mi, że warto. Cyber przestrzeń daje możliwości by zrobić to w miarę szybko. Nie trzeba pukać do drzwi każdego z potencjalnych lajkujących.  



Sądzę że pogoń po lajki jest zabiegiem, który trzeba umieć robić z sensem. Ostatecznie i tak liczy się tylko prawdziwa relacja i zbijane piątki na mieście ;)
"Bo tam skąd jestem esencje się mierzy sercem
A nie pieprzoną ilością wyświetleń"

Nicnaniby.

źródło obrazka:
http://www.thetimes.co.uk/tto/technology/article3710974.ece


wtorek, 18 lutego 2014

specyficzny rodzaj rozrywki


Ostatnie dni były dla mnie niespokojne. Ten niepokój spowodował, że musiałem wyrzucić swoje obawy w postaci kilku zdań na blogu. W Facebook-owej przestrzeni pojawił się nowy trend. Niby nic bo przecież życie toczy się w rzeczywistości doświadczalnej przez moje zmysły. Nic bardziej mylnego. Przedmiotem mojej uwagi stało się wyzwanie piwne a może de facto wyzwanie dla samodzielnego myślenia?


Bierne oglądanie tych jakże istotnych zmagań obfitowało cichym śmiechem pod nosem. Taki stan rzeczy zmienił się gdy to mnie nominowano do wyzwania. Od razu postanowiłem nie podołać jego wykonaniu. Po pierwsze dlatego, że zawsze odpieram postawę konformistyczną niczym outsider obecność innych. Dosłownie mała garstka moich znajomych nie dała się porwać rozpędzonemu nurtowi trendu. Po drugie ze względu na posiadanie własnego rozumu i możliwość zauważenia prymitywność tego przedsięwzięcia. Trzeci powód wydaje się nieco moralizatorki i świadczyć może o posuniętej względem reszty rówieśników świadomości. W wyzwaniu piwnym bierze udział sporo liczba osób małoletnich, a nawet jeśli nie biorą one udziału to przyglądają się temu i biorą to za coś godnego naśladowania. Tak więc postanowiłem nie wspierać tego trendu. 

Dyskusja staje się zażarta, ale jestem w pełni na nią otwarty. Nieco pewności siebie dodaje mi fakt, że nie jestem szarą myszą ze swoim stanowiskiem w tej sprawie. Wiem, że mam tendencje do wyolbrzymiania pewnych spraw i znów to świadomie zrobię (ale ku przestrodze). Jeśli nie umiemy w tak banalnej sprawie mieć umiejętność samodzielnego myślenia to stajemy się potencjalnymi ofiarami - marionetkami w rękach innych. Niech zalew piwa na Waszych fejsach nie zaleje mądrych inicjatyw.

Nicnaniby.

źródło obrazka:
http://bezkropki.pl/?p=1073