wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie 2013: Polski hip-hop

Ostatni dzień roku, więc czas na podsumowania. Po przeczytaniu podsumowań Marcina Flinta i Andrzeja Cały, chciałbym dokonać własnego subiektywnego rozliczenia wydawnictw płytowych tego roku.

Debiuty

  • Kękę - Takie rzeczy




Działający od wielu lat w radomskim podziemiu patriota i miłośnik BraKaKa. Prężnie działająca wytwórnia prosto zdecydowała się na udany transfer. Takie rzeczy to przekrój życia rapera, od bujających tracków po refleksyjne "Dziękuje" czy "Sama powiedz". Szeroka paleta tematów, własne charakterystyczne flow, sprawia że płytę tą można słuchać w całości bez selekcjonowania kawałków na słabsze i lepsze. Warstwa muzyczna także może urzec miłośników tego rodzaju muzyki. Album wydaje się być na tyle uniwersalny że każdy może znaleźć coś dla siebie. Pozycja na pewno warta uwagi.

  • Tusz na rękach - W brzuchu bestii



Reprezentant Kielc, dla którego zmiana miejsca zamieszkania (z Kielc do Warszawy) spowodowała refleksje, które przelał na kartę. Płyta, której jest autorem może nie jest stricte debiutem, ale jest pierwszym LP wydanym przez dużą wytwórnię (UrbanRec). Za większość podkładów odpowiada Szatt, dzięki czemu nie można zarzucić mu, że płyta nie ma klimatu. Moim zdaniem tym krążkiem udowodnił na co go tak na prawdę stać. Bowiem jeśli na poprzednich kawałkach wyczuwało się lekką monotonię zarówno tematyczną jak i techniczką (flow). Tak na W brzuchu bestii słychać lekkość i finezję. Osiągnął poziom, który mam nadzieję pozwoli dotrzeć mu do szerszego grona odbiorców.

  • 2sty - Puzzle




Zapowiadane przez warszawiaka spłacenie długu wierny słuchaczom oldschoolu - udało się. Na pierwszy rzut oka (a właściwie na pierwszy słuch) widać flow. To chyba dzięki niemu nawet trywialne czasem teksty wydają się ciekawe. Jest to płyta zrównoważona, jest miejsce na tematy lekkie i przyjemne ale i na także na ciężkie rozkminy. Wnikliwy słuchacz może odnaleźć w Puzzlach powolne dojrzewanie (od beztroskiego gówniarza do refleksyjnego mężczyzny). Pomimo, że płyta ta nie jest jeszcze szczytem umiejętności 2sty-ego, to nie wyobrażam sobie by ta płyta mogła być tylko kolejnym nielegalem.


  • Gedz - Serce bije w rytm



Reprezentant sceny trójmiejskiej zafascynowany tym co dzieje się za oceanem postanowił przełożyć to na Polski grunt. Niedocenienie tego albumu wynika pewnie z oporności rodaków na to co nowe i świeże. Nie kserując i bawiąc się konwencją przypadł mi do gustu. Na plus świadczy też brak monotematyczności i udany wybór gości na album. Jeśli jesteś zmęczony wymiętolonym produkcjami weteranów to polecam aby Twoje serce biło w rytm jak u Gedziuli.

  • Siwers - Bez ceregieli 



Przewijał się w różnych składach i projektach aż w końcu zadebiutował solo. Pozornie rarytas dla słuchaczy lubiących klasyczne brzmienie. Nie jest to jakaś petarda, ale solidny zarówno technicznie jak i muzycznie album. Osobiście brakuje mi trochę świeżości w podkładach ale nie mam zamiaru hejtować. Myślę że debiut nie najgorszy, pytanie jak dalej potoczy się kariera solowa Siwersa ..

Debiuty wymagały bym nieco się rozpisał, a teraz czas na wyliczankę najlepszych pozycji.


TOP 10

1. Rasmentalism - Za młodzi na Heroda
2. VNM - Propejn
3. Kękę - Takie rzeczy
4. Ten Typ Mes i Lepsze Żbiki 
5. Paluch - Lepszego życia diler 
6. Mam Na Imię Aleksander - Nie myśl o mnie źle
7. Solar/Białas - Stage Diving 
8. Kuba Knap - Bez nerwów, bez złudzeń 
9. Gruby Mielzky - 1.5
10. Tusz Na Rękach - W brzuchu bestii 

Wyróżnienia Nicnaniby:
  •  Kościey - Ciekawe przypadki człowieka nizioła 
  •  Szops - Goodlife
  •  Sarius - Blisko leży obraz końca

Nicnaniby.



piątek, 27 grudnia 2013

patriotyzm w nieklasycznej formie

Dla wielu anachroniczny produkt przodków, uaktywniający się może raz w roku. Niezrozumiały i porzucony biernie na pastwę globalizacji. Patriotyzm - bo o nim mowa - tak jak wiele aspektów naszego życia potrzebuje nowej formy, aby przystosować się do zmieniającej się rzeczywistości.

Stosunek Polaków do osiągnięć sportowych jest prosty i powszechnie znany. Jak idzie to nasi najlepsi, a jak nic nie idzie to cały naród zamienia się w znawców poszczególnych dyscyplin i nie pozostawiając suchej nitki rozlicza naszych reprezentantów. Głód sukcesów jest naturalnym odruchem zakompleksionego narodu potrzebującego zwycięstw jak narkoman działki. Promocja polskich miast i zabytków idzie w dobrym kierunku choć nieco mozolnie. Kultura Polska znajduje uznanie w coraz bardziej egzotycznych miejscach globu. Jednak sport jest gibkim nośnikiem emocji i wartości. Myślę, że to właśnie on (wspieranie, kibicowanie) staje się tym miejscem gdzie można uskuteczniać postawy miłości do ojczyzny.

Sport daje teoretycznie możliwość rywalizacji każdego z każdym na równi. Skoro inne narody są w wielu kwestiach bezapelacyjnie niedoścignione, to właśnie w sporcie możemy zdobyć ten upragniony laur zwycięstwa. Tak więc bądźmy dumni z poczynań Polaków na arenach sportowych i nie tylko wtedy gdy są oni najlepsi.

Zapraszam wszystkich przede telewizory podczas zawodów Turnieju Czterech Skoczni w skokach narciarskich. To może być historyczny turniej!

Nicnaniby.

środa, 25 grudnia 2013

magia chwili


Święta Bożego Narodzenia, urodziny, ślub, chrzest lub inne istotne wydarzenia w naszym życiu. Ich punkt kulminacyjny często spędza nam sen z powiek. Chodzi mi o wydarzenia, którym towarzyszy niecodzienna otoczka. Tak już mamy będąc istotami społecznymi, że celebrujemy je z innymi osobami. Ale czy ważna chwila mija zwyczajnie pomimo tak wielu przygotowań czy zostawia jakiekolwiek piętno ?

Święta Bożego Narodzenia dla większości z nas poprzedza pogoń za prezentami. Ślub - okres narzeczeństwa oraz organizacyjna harówka z wiązana z weselem. Staramy się dobrze przygotować, jedni planują i działają z dużym wyprzedzeniem, drudzy (wśród nich czasem ja) gonią na ostatnią chwilę. Mam wrażenia, że ta gonita lub to planowanie staję się celem samym w sobie. Gdzieś to napięcie przysłania nam sens tego do czego się przygotowujemy. Przychodzi wyczekiwany moment i mija on banalnie, prozaicznie z szybkością niespodziewanie większą niż każda inna chwila. Zostaje niedosyt zagłuszany spojrzeniem w przód, szukaniem kolejnego eventu.

Dlatego podczas trwających już świąt wysilmy się na refleksje nad znaczeniem tego wydarzenia i nie pozwólmy by był on zwykłym wolnym od pracy czasem.

Nicnaniby.


środa, 13 listopada 2013

odpowiedź na pytania recenzjatorki

Niedawno otrzymałem pytania od blogerki i teraz pragnę się do nich ustosunkować.

Pytanie brzmią :

1. Jaki jest wymarzony prezent jaki chciał(a)byś dostać?
2. Co lubisz robić w jesienne wieczory?
3. Gdzie wybrał(a)byś się na idealną randkę?
4. Jaki jest Twój ulubiony/a bohater/ka książkowy/a?
5. Na co wydał(a)byś kwotę miliona złotych, wygraną na loterii?
6. Jaki swój dotychczasowy zakup oceniasz jako najlepszy?
7. Jakiej piosenki ostatnio słuchałaś/eś?
8. Jaki dzień swojego życia uważasz za najpiękniejszy i dlaczego?
9. Jaki jest Twój ulubiony zapach?
10. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
11. Z czym kojarzą Ci się święta Bożego Narodzenia?

Moje odpowiedzi:

1. Myślę że mógłby to byś krawat lub jakaś książka, która by mnie zaciekawiła.
2. Słuchać jesiennych rapowych płyt, czytać książki i zapominać o całym świecie złączony w objęciach z moją dziewczyną.
3. Do Paryża.
4. Patryk Wojewoda
5. Na podróż z narzeczoną i jakby coś zostało to na zrobienie i wydanie płyty.
6. Bezapelacyjnie zakup słuchawek.
7. Te-Tris/Pogz - Dzieci Czasu.
8. Dzień pierwszej ranki z moją obecną dziewczyną, ponieważ zmieniło to radykalnie moje życie.
9. Mojej kobiety.
10. Zapiekanka S.
11. Z ciepłem rodzinnym, wspaniałymi potrawami, z pasterką a także z upominkami.


Autorzy/ki blogów, które/ych nominuję:
Sandra K.
Anna Piechocka
KamCiak
detectivebeauty

Pytania ode mnie:
1. Jakiej rzeczy w swoim życiu najbardziej żałujesz?
2. Czy umiesz przegrywać?
3. Jaki jest Twój ulubiony wykonawca?
4. Na co przeznaczasz najwięcej swojego wolnego czasu?
5. Jak sobie radzisz z chwilami zwątpienia?
6. Czym jest dla Ciebie miłość?
7. Jak rozumiesz pojęcie wolności w dzisiejszych czasach?
8. Czy widzisz sens w konsumpcjonizmie?
9. Co sprawia Ci największą radość?
10. Czy lubisz czytać mojego bloga?

wtorek, 5 listopada 2013

socjologia jako rozrywka intelektualna


Istnieje pewien zauważalny przeze mnie trend a mianowicie, że prawie każdy młody człowiek chce studiować. Co powoduje nastolatkiem oraz co skłania go do wyboru kierunku ? Istotny jest fakt, że jest taka moda, takie przeświadczenie, że skoro pracy nie ma to trzeba chociaż studiować coś. Ale czy to COŚ związane jest z jakąś pasją czy może tylko ze żmudnym postanowieniem.

Zaczynając swoje studia na kierunku socjologia spotkałem się z hasłem, że socjologia to rozrywka intelektualna. To ci rozrywka zmagać się z pytaniami co to jest socjologia albo ze pustym śmiechem ignorantów, którzy twierdzą że to kierunek bez perspektyw. Ciągłe maskowanie się i unikanie pytań o studia stało się dość męczącym zwyczajem. Postanowiłem zmierzyć się z ignorantami i raz na zawsze zamknąć szczerzące się w uśmiechu twarze. 

Istnieją 3 podstawowe role zawodowe socjologa:
  • ekspert
  • krytyk zaangażowany w życie społeczne
  • badacz
Właśnie ta ostatnia rola będzie przedmiotem moich rozważań. Rola biologów, fizyków i innych przedstawicieli nauk przyrodniczych jest niekwestionowana. Lecz mało kto zwraca uwagę na fakt, że przyroda i świat zewnętrzny rządzi się takimi samymi prawami teraz jak i przed wiekami. Natomiast społeczeństwo (główny podmiot badań socjologi) nieustannie się zmienia. Przekonuje się, że badanie ludzi na tle różnych grup czy społeczeństw może być rozrywką intelektualną. Począwszy od tworzenia całej struktury narzędzi do badań po realizowanie ich jak i wyciąganie wniosków. Pisanie pracy dyplomowej daje mi taką możliwość. Zapatruje się na to bardzo optymistycznie i choć perspektywa pracy rzeczywiście jest nikła to chwytam dzień (carpe diem) i staram się poznać i zaznać roli badacza społecznego.










poniedziałek, 28 października 2013

(nie) najgorsza pora roku


To wtedy znajduje czas by zwolnić. Nie umiem tego zrobić gdy jest duszny leniwy dzień, gdy wszystko budzi się do życia a także gdy śnieg i mróz skuwa serca i wszystko dookoła. Rozumiem argumenty ludzi dla których to j e s i e ń jest najgorszą porą roku. Przecież ten chłód i paskudne deszcze mogą skutecznie zniechęcić do wszystkiego nawet największego optymistę.

Polska złota jesień ma swój urok oraz klimat i basta! Zakochańce spacerują po parkach, bobasy drą się wniebogłosy a starsi ludzie próbują nałapać świeżego powierza na zapas (zanim nastanie zima). Oczywiście studenci lgną do barów jak ćmy do światła. Niby co roku scenariusz wygląda zgoła podobnie. Dla mnie jednak to zawsze okres wyjątkowy. Wiąże się z grubymi rozkminami, ostatnim piwkiem w plenerze. Moje zamiłowanie do jesieni ma pewnie swojej podłoże w dacie urodzenia (10 październik). Nawet jeśli ta jakże gloryfikowana polska złota jesień przeminie, czar nie pryska. W strugach deszczu bębniących w dach odnajduje spokój. Utożsamiają mi one przemijanie czasu ale także są wskazówką by uważnie stawiać swoje kroki, by nie było one z deszczu pod rynnę.

Wszystko dzieje się wedle ustalonego z góry algorytmu. Ale ja zawsze coś zmieniam. Nastawienie do życia począwszy od depresji po zadowolenie z każdego jego elementu. Ustalam sobie cele (nagrywam płytę) i potem przez cały rok staram się do tego dążyć. Tego człowieka nie chce już widzieć a tamten może być dobrym materiałem na przyjaciela. Jesienna aura sprzyja zacieśnianiu kontaktów międzyludzkich. Ustawka w plenerze przeradza się w ucieczkę przed ulewą, która kończy się na wieczorze z kubkiem gorącej herbaty. Tak więc nie najgorsza to pora roku jeśli czerpiemy z jej plusów a nie dobijamy się powierzchownością.


środa, 23 października 2013

zakryta śmiałość

http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/puzzle-z-kosci.html

Możecie mi wierzyć lub nie, ale nigdy nie należałem do osób przesadnie nieśmiałych. No może poza błogim czasem podstawówki, kiedy to peszyła mnie obecność innych dzieci. Potem było już z górki. Kurtyna wstydu lekko opadła i mogłem przejść do etatu, który z perspektywy czasu nazywam - dusza towarzystwa

Tego określenia użyła jako pierwsza mama mojej koleżanki. Jak mnie widzieli tak o mnie mówili. Wyłamywałem się często z ezoterycznego grona chłopaków i lubiłem spędzić przerwę z koleżankami. Nie żebym był jakiś zniewieściałym lalusiem ale potrzebowałem kontaktu z  przedstawicielami obu płci. Lubiłem życie towarzyskie społeczności szkolnej. Frajdę sprawiało mi poznawanie nowych ludzi przy okazji organizowania różnych eventów. Nie będę ukrywał, że lubiłem być w centrum uwagi, kierować, którą drogą ma pójść dyskusja w grupie znajomych. Łechtałem tak swojego ego choć pewnie nieświadomie. Asumptem do zmiany strategii były dziewczyny. Pojmowane już jako bardziej obiekty pierwszych czułości aniżeli koleżanki do rozmów. I stały się obiektem. Na dalszy tor odeszli znajomi, których osobowości często mnie irytowały. Nie do opisania ważnym momentem było poznanie mojej obecnej dziewczyny. Zauroczenie - miłość - szaleństwo na jej punkcie - wielka miłość <3. 

I tak dobrnąłem do teraźniejszości. Śmiałość z lat młodzieńczych przekułem w ostrożną relacje z innymi. Studia a co się z tym wiąże nowe znajomości. Ale nie rzuciłem się w ich wir tak jakby to mogło się wydawać. Mam paru znajomych .. ja dusza towarzystwa. Przestałem potrzebować mieć mnóstwa znajomych. Najważniejsza stała się miłość, rodzina co nie znaczy, że znajomych nie chce mieć. Chcę mieć ale inaczej, a może po prostu jestem typem indywidualisty ?

poniedziałek, 21 października 2013

wyznanie muzkoholika

http://frikul.pl/muzyka/darmowa-muzyka-w-internecie/


Ciągłe fragmenty melodii czy tekstów przeszywające głowę. Chęć sięgnięcia po słuchawki niczym po papierosa przez palacza. Przeżywanie wraz z Nią wszystkich swoich smutków i radości. Błysk w oku gdy do uszu dociera gloryfikowany dźwięk. To mogą być objawy muzo-holizmu.

Nie brakuje tych, którzy umniejszają temu zjawisku mylące jest z przyzwyczajeniem czy hobby. Dla mnie jest to nie mniej uzależniające od alkoholizmu czy narkomanii (oczywiście mając świadomość, że skutki tych dwóch są o wiele poważniejsze). Oczywiście muszę dookreślić, że nie chodzi mi o słuchanie muzyki w radio czy oglądanie Eska TV. Chodzi mi o stan gdy:


  • występuje trwała więź między emitowanymi emocjami a słuchana wtedy muzyką
  • słowa piosenki inspirują nas do działania (pomagają w podjęciu życiowych decyzji)
  • kreatywność realizowana jest w szeroko pojętym robieniu muzyki  
  • słuchanie muzyki staję się swego rodzaju parasolem odsłaniającym nas od innych 
  • muzyka jest najlepszym przyjacielem (występuje więź umysłowa)
Niestety (a może stety) zaliczam siebie do grona takich muzo-holików. W moim przypadku wiąże się to w większości z rapem. Wpadłem w coś co mogę określić mianem fascynacji muzyką, co nie końca zaspokajało moje potrzeby. Poczułem równocześnie wewnętrzną potrzebę tworzenia. Tak zaczęła się moja z perspektywy historycznej krótka przygoda. Siadałem, pisałem tekst potem go nagrywałem, w większej mierze dla siebie ale w pewnym stopniu dla paru znajomych. W tym realizowała się moja część Homo creator.

Dziś nadal jest to zajawka lecz życie zamiast inspirować burzy moje chęci napisania tekstu. Mimo to jestem pewien, że  nadal czuje w sercu to co czułem na początku. Najważniejsze jest to co wychodzi z serca, reszta to tylko umowna forma. A w mojej głowię jest wiele melodii i tekstów, które je przeszywają. Z czasem rodząc myśli które wyrażam w kawałkach. 

środa, 16 października 2013

wymuszona bliskość


Bliskość jak wiele innych zjawisk staje się produktem deficytowym, elitarnym, nie każdego na nią dziś stać. W miłość jest czymś podstawowym, w kontaktach społecznych z nieznajomymi czymś niepożądanym. Społeczeństwa zimne mają to do siebie, że wyrażanie emocji za pomocą bliskość jest swego rodzaju dewiacją. Przyjęte jest, że strefa intymna mieści się do 0,5 m i chyba każdy się z tymi zgodzi.

Dość jaskrawe i żywe są w nas doświadczenia z zatłoczonego autobusu. Są one spolaryzowane, z jednej strony spotkanie z panem żulem lub starszą panią a z drugiej niespodziewany kontakt z atrakcyjnym osobnikiem płci przeciwnej. Jakże prosta a zarazem intrygują może okazać się ta druga sytuacja. Miłość od pierwszego wejrzenia, znajomość ciągnąca się lata a czasem faux pas i uraz do płci przeciwnej. Czy można uniknąć bliskości ? Nie chciałbym pozostawić temu pytaniu charakteru retorycznego. Jeśli za bliskość przyjmiemy kontakt, który w naszym mniemaniu jest dla nas dyskomfortem w relacja z innymi, to raczej nie da się uniknąć. Zawsze trafi się ktoś kto na nas wpadnie, popchnie, dotknie w komunikacji miejskiej, pomyli z kimś innym, zaczepi słowem "mistrzuniu". Przecież nie idzie tylko o zaczepki słowne ale także werbalne.

Atrakcyjne kobiety mogą mieć problem z natręctwem ze strony facetów potrzebujących choćby sztucznej bliskości. Mężczyźni mogą się wstydzić okazywać bliskość ale przecież każdy prędzej czy później wpadnie w jej sidła ..

Tego Wam życzę.
Pozdrawiam
nicnaniby


poniedziałek, 14 października 2013

Deficyt horyzontów

Serwus ! Wracam po małej przerwie z nowym tekstem, postaram się być bardziej systematyczny.


Gdyby pluralizm wyborów form spędzania wolnego czasu szedł w parze z tym, że ludzie oddają się coraz bardziej wartościowym zajęciom - nie było by tego posta. Młodość, witalność i kreatywność zasnuwa płachta rozbudzonych hedonistycznych potrzeb. Pikuś gdyby były one realne ale zaryzykuje tezę, że siedzi to w naszych głowach.

Pójściem na skróty było by stwierdzenie (jakże znane i lubiane przez panie w podeszłym wieku): "takie teraz czasy". Jestem oponentem takiego frazesu. Nie trawię biernego płynięcia z nutem rzeki. Biegnięcia tam gdzie wszyscy biegną bo jakieś medium (guru) narzuciło zdanie ciapowatej masie. Zatracenie się w pracy, nauce (jeśli to możliwe) lub w pomocy innym jest do przyjęcia. Coś budzi się we mnie gdy ludzie tracą czas na gry, denne seriale, sens życia upatrują w piciu czy jedzeniu. Należę (być może) do niszy ludzi, którzy sens życia nie potrafią definiować bez hobby, zainteresowania któremu można się oddać (w nadziei na obopólną korzyść). Świat wpaja nam wzorzec bezrefleksyjnego konsumenta, który wszystko może skonsumować. Okej. Może ale nie musi. Rozumiem argumentację że horyzonty podjęcia pracy spazmatycznie się zamykają. Ale to chyba rozum a głębiej praca na własnym rozwojem czyni nas ludźmi ...

piątek, 13 września 2013

ciemność

Ciemność zabierała zarówno wyostrzoną percepcję jak i chęć do działania. Kurtyna nocy powoli opadała, gdy on siadał do biurka. Miało ono ten zaszczyt widzieć jego twarz przed końcem każdego dnia. Miał w zwyczaju przeglądanie fejsa, słuchanie na słuchawkach rapu i borykanie się ze zmęczeniem by coś stworzyć (choć cały dzień nie był poddany wysiłkowi fizycznemu). Stwierdzenie, że był wypalony emocjonalnie to ohydne kłamstwo. Życie dozowało codziennie pewną dawkę emocji ale nigdy nie można było jej porównać z tą jaką borykają się pracownicy szpitali, zakładów pogrzebowych czy nauczyciele.

Zwyczajnie - to słowo może nie elektryzuje, nie przykuwa uwagi ale oddaje literalnie charakter życia. Przecież nie przygniatał go ciężar obowiązków, nie miał wypisanego na twarzy grymasu. To jednak od pewnego czasu studiował to jak dorasta. Tak, właśnie to studiował. Nie był prymusem ale też nie kiblował na tym samym roku. Interesowało go to jak zmienia się jego postrzeganie świata. Jak jest wpisany w ten świat. Starał się pracować nad swą inteligencją, a przecież ta praktyka może przyprawiać o ból głowy. Rówieśnicy gdyby tylko wiedzieli o tym, nie widzieli by w tym krzty sensu. Czy on go zawsze i permanentnie widział ? Nie wydaje się by codziennie rano pierwszą myślą było: "muszę unikać błędów i pogłębiać wiedzę".

Siedząc przy biurku odganiał zmęczenie całego dnia. Chciał coś stworzyć, choćby krótki tekst, który prawdopodobnie nie znajdzie rzeszy odbiorców. Tak właśnie się działo gdy ciemność zabierała ..

czwartek, 12 września 2013

demokracja

Człowiek od niepamiętnych czasów żył w kajdanach nałożonych przez rządzących. Ograniczali oni jego czyny, słowa a chcieli by pewnie także i myśli. Paradoksalnie uciśniony przedstawiciel ludzkiego gatunku był wcale nie mniej kreatywny od swojego pobratymca. Wspaniałym przykładem jest działalność państwa podziemnego (podczas II wojny światowej w Polsce),które działało o niebo lepiej niż dzisiejsze państwo Polskie.

- Ostatnio byłem nad morzem i byli tam bezdomni z Warszawy, kąpali się w morzu, spali na plaży a w dzień chodzili i żebrali, i kto zabroni ?
- No nikt.
- No właśnie, demokracja jest.

Rozpierzchły się granice tego co ludzie mogą robić a czego nie. Zarówno te ograniczenia prawe jak i kulturowe zmieniają się. Czy jest to zasługa demokracji ? W potocznym mniemaniu pana woźnego, którego słowa tu przytoczyłem - tak. Zdobywamy kosmos, wynajdujemy lekarstwa na nowe choroby, a także udowadniamy że głupota ludzka nie zna granic. Szkoda że obok wyczynów zasługując na podziw całej ludzkiej społeczności większa uwagę przyciągają trywialne popisy idiotów uwiecznione na filmikach (bijące rekordy oglądalności na YouTube). Ale kto im zabroni ? Nikt, demokracja jest ..


przepraszam że tym razem tak krótko, poprawię się :)


niedziela, 8 września 2013

i tak do końca życia ..

Kontakty z płcią przeciwną, to chyba one wzbudzały za małolata nie małe emocje. U jednych rzucające się w oczy zaczerwienie a u drugich nagły przypływ frapujących emocji. Czas podrywów był wbrew pozorom ważnym czasem w kształtowaniu charakteru. Przecież nieudane konwersacje, szydercze uśmiechy i (prostackie) wytykanie palcem sprawiało, że trzeba było w sobie coś zmienić.

Dopasowywanie się do wymagań płci przeciwnej miało w sobie wiele dobrego. Pod jednym często zakamuflowanym warunkiem. Mianowicie dopasowywacze musieli mieć choć ciut oleju w głowie. Jeśli starali się przypodobać tapeciarom, dresiarom, i innym budzącym zastrzeżenia subkulturom to, był to ich strzał w stopę. Czy byłem w grupie tych bardziej rozgarniętych życiowo nastoletnich poszukiwaczy ? Myślę, że tak. Sztuka podrywu musiała budować swoją moc na wstydliwych porażkach czy urazach. Wszystko co dobre rodzi się w bólach. Ktoś mądry tak rzekł i miał bezapelacyjną rację. Fascynuje mnie obecna sytuacja relacji damsko-męskich i to ona była asumptem do tego właśnie posta. Oczywiście zanim ujawnię moją opinię zastrzegę sobie atak o charakterze to nie jest tak bo ja mam znajomych co .. Moja subiektywna opinia opiera się na doświadczeniach moich i (w większości) moich znajomych. Obok masy biernie płynących z nurtem singli bez zobowiązań współegzystuje masa długodystansowców. Porusza mnie fakt, że ludzie chcą być ze sobą razem, dłużej niż jedną noc. Tak, to przywraca wiarę w ludzkość. Tak się składa, że wśród znajomych wszyscy rok, dwa, pół roku razem a przecież będą już razem do końca życia (zdarzają się takie górnolotne deklaracje). Jak się nie cieszyć ?

Dorastające pokolenie daje promyk nadziei, że coś z tej grupy młodych ludzi będzie. Tak się składa, że dziś mija rok jak jestem w związku z kobietą moich marzeń. To uczucie mnie przepełnia, determinuje mnie i napędza do działania na różnych polach. Tak więc zachęcam do bycia razem dłuuugo, wiem że to jest możliwe, choć pewnie nie tak łatwe jak paręnaście lat temu. Dziś trochę nieco ekscentryczne zakończenie - kochajcie się i pamiętajcie że bez miłości życie nie ma smaku !

piątek, 30 sierpnia 2013

siema, spoko to nara

Pokolenie zgwałcone przez system, będę mówił literalnie tak jak jest. W końcu nicnaniby. Należę do niego chcąc czy nie chcąc i nie chodzi mi wcale tu o to by narzekać na (beznadziejny!) rząd. Przychodzi taki czas, że trzeba trzeźwo spojrzeć na otaczającą rzeczywistość. Nawet jeśli jest jałowa, bez przyszłości i pozbawiona uroku lat dziecięcych.

Nie mogę zapomnieć czasów licealnych. Wspominam je zawsze ciepło, nigdy z melancholią. Widzę zgraną paczkę chłopaków żyjących "dziś" nie patrzących zbytnio w przyszłość. Nie deprecjonuje takiej postawy życiowej ale też daleko mi do afirmacji życia takiej jaką choćby znamy z literatury. Chcą bawić się, rzadziej uczyć a przede wszystkim dbać o wzajemne więzi, tak aby przetrwały choćby parę lat. Teraz jasno i dobitnie po czasie uwydatnił się dysonans możliwości i marzeń. Szukanie odpowiedzi o to czemu akurat moje pokolenie jest zgwałcone przez system wydaje się kopaniem studni na pustyni. Tylko czemu w pogoni za względnie przyszłościowym wyborem drogi życiowej czasem zamykamy się w sobie ? Spotykam znajomego i nasza rozmowa składa się z trzech słów : siema, spoko, nara. Bo niby o czym mamy gadać ? O tym, że na studiach spoko ale nie wiem co będzie po nich, że przydała by się jakaś praca na wakacje ale w tym mieście graniczy to z cudem. O tym, że niby jacyś znajomi są ale przyjaciół poróżnił hajs. Jest miłość i angażujesz się do tego stopnia, że chcesz snuć cienkie jak nić pajęcza plany a tu gorzkie rozczarowanie bo na wszystko potrzebny hajs. Lepiej już powiedzieć płytkie i pozbawione uczuć - nara.

Trywialna prawda, że pieniądz rządzi światem to byłby zbyt prosty wniosek. Bardziej ambitne jest stwierdzenie, że moje pokolenie dorasta. Tak, dorasta mimo, że wielu usilnie się od tego wzbrania. Niczym Rejtan broni, broni swawoli, sielanki. A tu przychodzi czas z jednej strony wyjątkowy (jaki piękny świat gdy się ma 20 lat!) a z drugiej nafaszerowany decyzjami, obowiązkami i raczkowaniem w byciu tak na prawdę odpowiedzialnym. Odważę się rzec, że jest to swego rodzaju test .. a czy Ty go zdasz ?

czwartek, 29 sierpnia 2013

asumpt

Właściwie czemu blog ? To do cna przeszywające pytanie możecie mi zadać z łatwością. Postaram się z taką samą łatwością, na nie udzielić wyjaśnień. Prawie wszystko dla współczesnych ludzi zaczyna się (znajdujemy) w Internecie. Nie byłem prekursorem zmiany tego skądinąd trendu.

Znalazłem na Onecie tekst mówiący o tym, że pan Wojciech Smarzowski reżyseruje film, którego inspiracją będzie książka Jerzego Pilcha "Pod mocnym aniołem". Informacja jak informacja ale jak każde info zależy od kontekstu w jakim chcemy (przyjmujemy) je. Miałem bodajże jakiś gorszy dzień i doszedłem do wniosku, że tematyka mogła by mnie zaciekawić. Od dłuższego czasu zbierałem się do wybrania lektury na wolne letnie chwile. Postanowiłem wybrać Pilcha, ot tak bo przeczytałem ( w tym tekście na Onecie) jego nazwisko. Do tej pory wrażenie artystyczne robiły na mnie choćby płyty rapowe. Ale książka ta jest niebanalnym wykładnikiem przeżyć. Wiecie doskonale, że filmy, książki i różnego rodzaju historie o nałogach dobrze się sprzedają. "Pod mocnym aniołem" to jest opowieść jedna w wielu, która oddaje sens mówienia o nałogu. Po pierwsze język (w końcu wykształcenie autora polonistyczne), po drugie budząca empatie autentyczność, po trzecie było tam to "coś"  jakiego wtedy potrzebowałem. Ta lektura stała się asumptem do pisania w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu. Po mocnym aniele były "Inne rozkosze", "Miasto utrapienia" i obecnie czytane "Pociąg do życia wiecznego".

Okryłem w sobie pierwiastek twórczości, który wzbudził we mnie Pilch. Stał się moim autorytetem w tej dziedzinie. Oczywiście nie bez znacznie była rola mojej kochanej współtowarzyszki życia. To ona zachęcała mnie bym tą znalezioną iskierkę rozbudził i przelał na internetowy papier. I tak jestem tu i pisze do 3 osób, które mnie obserwują. Nie boję się stwierdzić, że jestem całkowitym amatorem i moje wypociny to może być dla kogoś zwykła grafomania.

Pozdrawiam
Nicnaniby 

środa, 28 sierpnia 2013

quasi-ballada o "cyckach"

To one przyciągają wzrok mężczyzn niczym latarnia potencjalnych rozbitków do brzegu. Dają posiadaczkom wzmożoną władzę perswazji. Stawiane na piedestale wdzięków płci pięknej, hołubione przez lekarzy, erotomanów, artystów, piosenkarzy i pisarzy. Zniewolone na dobre za sprawą Howarda Hughesa w 1943 - tak chodzi oczywiście o piersi.

Mój tekst nazwałem quasi-balladą ponieważ jego założeniem jest opiewanie walorów tych dwóch parzystych narządów, rozwijający się u kobiet. Kultura ujarzmiła nieco zapędy napalonych samców. Dawniej mogli oni w stanie beztroski i błogiego letargu oglądać falujące na wolności piersi. Już w starożytnej Grecji zaczęto (z  powodu dyskomfortu podczas uprawiania sportu) maskować te dwa drogocenne diamenty. Historia nie rozpieszczała mężczyzn, długie suknie, wystawne kreacje, często małe dekolty. Aż wreszcie przyszły czasy, w których przyszło nam żyć. Wolność piersi jest coraz bardziej manifestowana i podkreślana. Choć infantylne jest błyszczenie niektórych kobiet tylko z uwagi na duże piersi. To niezaprzeczalny (według mnie) jest fakt, że cycki są fenomenem kobiecego ciała. Któż nie chce znaleźć się w ich osłonie ? Kto nie pragnie by to one masowały zmęczone plecy ? Żywym przecież pozostaje powiedzenie nie ma to jak okład z młodych piersi. W gorsze dni dają krztę rozkoszy, działając leczniczo, nasennie i profilaktycznie.

Śmiało można rzec, że jest to skarb pięknych kobiet. Tak więc pamiętajcie Drogie Panie dbajcie o piersi i nie pozwólcie by objął je w opiekę byle kto ;)


Jeśli wzrośnie ilość obserwowanych, wniosek będzie tylko jeden .. 

piątek, 23 sierpnia 2013

nieznośne (nie)nastolatki

W takich oczach można ujrzeć bardzo wiele. Wzgardę dla patrzącego w nie, jadowita złość biorącą się (bodajże) z doświadczenia kontaktu z ludźmi. Nigdy nie wiem czy lepiej jest zastosować taktykę uciekiniera czy biernego świadka.Chodzi oczywiście o doświadczone czasem starsze panie.

Dobrze wylansowany w mediach i kulturowo uwarunkowany obraz kochającej i emanującej ciepłem babci. Większość z nas pewnie ma bez mała stos wspomnień, które go potwierdzają. Ale co z robić z łypiącymi znienacka paniami, które karzą nas wzrokiem za samo skierowanie się w ich stronę. Ich wizytówką jest mało elokwentny język, choć dobitnie oddający postać rzeczy o której prowadzą dywagacje. Do tej powierzchownej charakterystyki należy dodać niezachwianą pewność osobowości, wiedzy oraz postępowania. Spróbuj takiej zwrócić uwagę, że źle zaparkowała auto ? Jako przedstawiciel gatunku homo sapiens staram się uruchomić postawę empatyczną. Przecież to te trudne czasy, walka z złowrogim komunizmem później wybór poglądów Rydzkowskich wyrobiły ograniczone zaufanie do napotkanych osobników a w najgorszym wypadku zwykłą ksenofobię. "Tyle się mówi teraz o tych bandytach, strach na ulice wyjść". Niby strach, ale czemu ja też go odczułem za sprawą na pozór niegroźnej babuszki ? A chciałem tylko wręczyć ulotkę ..

Pustka - to słowo najbardziej pasuje mi by (generalizując) określić współczesną nastolatkę. A może maniery, język i podejście do życia mieszkanek kamienic to inklinacja doświadczonego czasem damskiego pokolenia ?

sobota, 17 sierpnia 2013

Popołudniowa godzina, centrum małego miasteczka. Główną ulicą idzie emanujący pewnością siebie młodzieniec. Jego fizjonomia prezentuje się nader powabnie dla każdej z przedstawicielek płci przeciwnej. Lustruje on każdą dziewczynę, która znajdzie się na linie jego wzroku. W końcu natrafia na obiekt, który ( w jego mniemaniu) zaspokoi najskrytsze fantazje erotyczne. Z przyśpieszonym biciem serca poprawia sztywne od nadmiaru żelu włosy i postanawia śledzić ofiarę.

Młoda, opalona, zaopatrzona w spełniające najnowsze trendy odzienie dziewczyna zdaje się być przedstawicielką tych homo sapiens, których bardziej kręci rzeczywistość ta gdzieś hen wysoko. Młodzieniec zaczyna uskuteczniać swoje końskie zaloty. Dorównuje jej tempa i z naprężoną klatką piersiową dotrzymuje jej towarzystwa. Ona jakby niewzruszona poprawia falujące na wietrze włosy. Mężczyzna (choć bardziej typowy zgłodniały samiec) posuwa się do niekonwencjonalnego zachowania. Mianowicie zdejmuje koszule i jej oczom ukazuje się idealnie ukształtowana klata. U jego zaskoczenia daje mu się słyszeć cichy chichot. Laska z uśmiechem na twarzy ale też z nonszalancja w ruchach przyśpiesza kroku. Ciacho puszcza jej oko i z premedytacją chwali się firmowymi gadżetami na swoim ciele. Nagle dziewczyna odwraca się na pięcie i zatrzymuje w miejscu, jej wzrok zakotwicza się w jednym punkcie. Pojawia się rozanielony ze szczęścia chłopak z kamerą. Daje jej dyskretnego buziaka i mówi triumfalnie - mamy to ! Sam drogi czytelniku dopowiedz sobie co mogło być dalej ...

piątek, 16 sierpnia 2013

Kłucie

Moja przypadłość ciągnie się za mną niczym cień od jakiegoś czasu. Nie jest zadaniem prostym by wskazać kiedy to się zaczęło. Mianowicie odkąd mój mózg był na tyle wykształcony by móc rzeczywistość zapamiętywać, po danym wydarzeniu dopadał mnie druzgocący wniosek.

Gdy wspominam czasy szkolne mimowolnie na mych ustach pojawia się uśmiech. Ale gdy poddam je dłuższej weryfikacji dostrzegę coś niepokojącego. Chęć zgłaszania się do różnorakich eventów w życiu szkoły na pewno było moją wizytówką. Jednak czasem uczestniczyłem w wydarzeniach, które odbierane były w oczach rówieśników jako głupie, pozbawione sensu czy po prostu frajerskie. Co złego było w zostawianiu po lekcjach by przygotować przedstawienie, którego znaczenie społeczność szkolna bagatelizowała ? Zgłaszanie się (pod maskowanym świetną demagogią nauczycielską przymusem) do konkursów. I zawsze w takich sytuacjach czułem ten sam wyrzut do siebie, te same kłucie w lewym boku. Przyśpieszone tętno, które jakby z automatu wpływa na zwiększoną nadpobudliwość psychoruchową. Oczywiście nie miało to charakteru masochistycznego, destrukcyjnego. Choć nie jestem głupcem to wciąż bez odpowiedzi pozostawało pytanie : Dlaczego znów się wpakowałem w toksyczną, palącą moje nerwy sytuacje ?

Drugą płaszczyzną tej przypadłości były kontakty z płcią przeciwną. Klasycznie najpierw wyimaginowana atrakcyjność przyciągała mnie do dziewczyny a potem radykalna rzeczywistość stanowiła zimny prysznic. Szczęściem w nieszczęściu było to, że o moich westchnieniach (miały postać szeroko pojętego w tych czasach pisania) nikt oprócz mnie i samej zainteresowanej (chyba?!) się nie dowiadywał ...

środa, 14 sierpnia 2013

want fame

Któż z nas nie chce być obdarzony sławą i pieniędzmi ?
Hiper-konsumpcyjna rzeczywistość nadaje pęd, za którym goni ślepa masa. Od zawsze ciekawiło mnie dlaczego ludzi kręcą pseudo ciekawostki z życia tzw. (dla mnie określenie co najmniej komiczne!) gwiazd. Czy tabloidyzacja mediów trafi na powstrzymujący go solidny mur ?
Frapującym faktem była i jest znajomość życia polskich osobistości show-biznesu przez moich rodziców. Nie czytają oni nader gorliwie tych wszystkich szmatławców a orientują się kto z nim jest w związku ile ma dzieci itp.Nasuwa się (może daleko idący wniosek), że to pokolenie wychowane w rzeczywistości PRL-u ( fenomenalne kłamstwo komunistycznych władz nawet w nazwie - nie była to Polska , nie była to Republika i nie była ona Ludowa w rzeczywistości) z ograniczonym nurtem wiadomości o życiu osobistości zachodnich bardzo solidnie znała losy własnego podwórka.
W gestii własnego wyboru zostawiam podjęcie decyzji o zakupie prasy, ja jednak stoję pewnie w roli outsidera, którego blichtr i pustka tej otoczki nigdy nie kręcą. Uznanie mediów i show-biznesu to bardziej potwarz niż nagroda - takie undergroundowe przekonanie króluje u mnie na kanwie myślenia o świecie.  





czwartek, 8 sierpnia 2013

Cezura

Podczas letnich zachodów słońca nachodzi mnie refleksja o zmianie mojego życia wraz z biegiem czasu. Jeszcze nie tak dawno wakacje były mistycznym czasem błogiej swawoli .. powietrze pachniało inaczej tylko przez te 2 miesiące. Każdy dzień nafaszerowany był ładunkiem pozytywnej energii spożytkowywanej na boisku (ogólnie rzecz biorąc na zewnątrz). Wszystko kręciło się wokół przyjemności i to nie był hedonizm (!). Mając niespełna 20 lat na karku perspektywa tego na pozór idealnego okresu uległa przeobrażeniu. Uwidocznił się dysonans pomiędzy aspiracjami a realnymi możliwościami. Ten fakt nieco boli w tak zwanej dorosłości. Ale kiedy tak naprawdę ten gładki obraz dzieciństwa pękł ? Nie jestem w stanie wskazać konkretnej daty czy wydarzenia. Tak często bywa, że coś się w nas zmienia a my nie jesteśmy nawet biernymi świadkami tego zajścia.

Omsknąłem się ledwo o krawędź tego bogatego w rozważania tematu ale mam na uwadze, że współcześnie ciężko przeczytać choćby parę zdań.. Jeśli jest inaczej, uświadomcie mnie ;)  

wtorek, 6 sierpnia 2013

jedzenie



Rodzaj porannej zastawy szykowanej przez prawnych opiekunów rzadko był strzałem celnym w nasze gusta. Ich starania bardziej przypominał grę polskich napastników (nam strzelać nie kazano, damn it !) niż profesjonalne próby mistrzów świata. Chyba dopiero mając własne potomstwo poczujemy ten Syzyfowy trud. Co było złego w marchewce, kaszy mannie, czy innych specyfikach że powodowały odruch wymiotny ? Czy winą obarczyć naturę niedoświadczonego kulinarnie dziecka czy odpowiedzialność za fiasko można przypisać złośliwemu rodzicowi ? Batalie wzajemnych próśb, często bunt lub trauma zostawiająca swój trwały ślad na psychice. Czy to jedyne obrazy pojawiające się na hasło: posiłki w dzieciństwie ...


zachęcam Was do dzielenia się swoimi przeżyciami ;)  

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Eskapizm


Leżąc obok niej czuł tą cholerną pewność, że każde jej słowo, każdy jej gest, jeśli był skierowany do niego miał naleciałość namiętności i miłości. Gdy jej palce muskały czule rozkoszogenne miejsca czuł, że musi za wszelką cenę walczyć każdego dnia by w jej sercu zajmować zawsze to wymarzone pierwsze miejsce. Uśmiech, który gościł na jej twarzy był jak słońce, które przebija się przez chmury problemów. To tylko w niej i w każdej ceremonii czułości widział lek na marazm czasu teraźniejszego i ubarwienie wyblakłego koloru przyszłości.



nie kwestionuj głosu serca  




piątek, 2 sierpnia 2013

start

Kawalerka, centrum zatłoczonego miasta, gdzie brak wieczornego blasku ekranów to czysta dewiacja. Na ścianie kilka nic nie znaczących w mroku pokoju złotych płyt. Na stole książki Jerzego Pilcha, zajmujące godnie przestrzeń obok najnowszego smartfona i portfela pełnego banknotów. Po prawo zdjęcie w ramce, na nim dwie szczęśliwe postacie. Lekko uchylone okno dostarczające haust rześkiego wieczornego powietrza. Leże na wygodnej sofie spazmatycznie trzymając laptopa, który służy do wyplucia w jego kierunku emocji kończącego się dnia. Zaczynam pisać bloga..choć afektywne wspomnienia ostatniego koncertu przyprawiają o ból skroni.

Szkoda że to tylko narracyjna fikcja (!)

Mały pokój, peryferie niespełna 50 tysięcznego miasta, gdzie wieczór bez browarka to czysta dewiacja. Na ścianie duży kalendarz. Biurko zajęte przez książki Jerzego Pilcha, komórkę LG GX 200 oraz portfel o zawartości 4,70 zł. Po prawo zdjęcie w ramce, na nim dwie szczęśliwe postacie. Lekko uchylone okno dostarczające haust rześkiego wieczornego powietrza. Siedzę na krześle (nie pasującym do pokoju ze względu na swój rozmiar) kupiony na pchlim targu, patrząc w blask bijący od monitora. Zaczynam pisać bloga ..

wiem , że powodem kończący mój zamiar nie będzie brak tuszu w piórze czy brak weny. Już na "starcie" drogi czytelniku proszę o szczerość i wytrwałość.