Nie da się ukryć, że ruszyłem z rapem w ciekawą podróż. Kiedy zaczynałem w 2011 roku pluć w mikrofon czułem coś czego opisać nie sposób. Może wydać się to dziwne ale dziś czuje dokładnie to samo, zmienił się sprzęt, ludzie z którymi to robię ale tzw. zajawka nie wygasła.
Wiem zaleciało trochę tak jak bym miał wielką dyskografię i wspominał odległe czasy. Paradoksalnie nie uważam się za rapera, nagrałem parę numerów jedne spoko, innych wstydzę się teraz słuchać. Nie raz moja motywacja przypominała bardziej stalaktyty niż rwącą rzekę. Skutkiem mojej "twórczości" jest to, że jestem rozpoznawany jako osoba, która coś tam rapuje. Często spotykam się z osobami, które szczerze doceniają to co robię i im się to podoba. Są ludzie, którzy zawsze życzyli mi źle i choćbym nagrał z ich idolem to nie ulegnie zmianie. Ale najbardziej irytującą postawą jest traktowanie mnie jako egzotyki. Nie kumają do końca tego gatunku muzyki ale mówią: "weź zarapuj ten tekst". Zachęcają bym poszedł do talent show czy też bym nagrał coś co może lecieć w radio. W takich sytuacjach czuje się jako małpa w zoo. Każdy ma patrzeć na mnie i to bycie w centrum uwagi może powodować u innych śmiech czy radość.
Odrzucam takie propozycje kulturalnie choć nie raz jest to dla mnie wyzwanie. O ile jestem w stanie zrozumieć ludzi ze starszego pokolenia dla których tej rodzaj muzyki to prawdziwa egzotyka. O tyle moich rówieśników już nie koniecznie. Dla tego proszę Cie, jeśli chcesz posłuchać jak rapuje włącz sobie mój kawałek. Wiem, że sprawię Ci przykrość ale nie zaśpiewam na zawołanie a tym bardziej na urodzinowym przyjęciu. Jak będę miał zagrać koncert to osobiście Was o tym poinformuje.
Nicnaniby.