Gasnę, ten ledwo wskrzeszony nikły płomyk, co z nim począć. Dodać mu siły by rozpalił wszystko wokół siebie? To zbyt ryzykowne, a mnie zawsze ryzyko przyprawiało o ból głowy. Gdyby nie silna wola pewnie byłbym już dawno lekomanem. A tak jestem tylko emocjonalnym kloszardem, który spazmatycznie trzyma się przeszłości. Bo lepka wrażliwość nie pozwala mi złapać się czegoś innego? Ogłupiła mnie, zwiodła na manowce nie dając po sobie poznać, że taki właśnie będzie finał naszej przygody. I wiem drogi czytelniku, że nie skumasz tego lotu, bo ja sam go nie ogarniam. Gorzkie wyznania są medialne, hulają w stacjach radiowych i w tych dużych pudłach - telewizorach. A ja tak ad hoc polecę tam gdzie byłem szczęśliwy, najzwyczajniej na świecie. Bez dziwnych udogodnień, nie mierzyłem tego miarą postów czy innych cennych kruszców czasów dzisiejszych. O mały włos i bym zapomniał, a ja przecież gasnę ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!