Ma to miejsce w przestrzeni publicznej, w której obracam się na co dzień. Może to być swego rodzaju maska, wierzchnia część wystawiona na widok innych. Projektowana świadomie czy bezwiednie konstruowana to mało istotne. Twarz jest wizytówką, na której widać często historię danej osoby. Może upiększaną, dostosowaną do społecznie akceptowanych kontur.
Wchodzę do sklepu spożywczego. Jest swojsko, w tle słuchać rozmowy o sprawach wagi ciężkiej. Powierzchnia na sposób marketów dostosowana do indywidualnych preferencji klientów. Przepychając się między półkami biorę produkty pierwszej potrzeby i udaje się do kasy. Tam napotykam tę jakże charakterną twarz kochanej właścicielki. Dlaczego kochanej? Jak nie kochać tej żelaznej konsekwencji. Czy to śnieg zasypuje nierówne chodniki czy gorąc topi asfalt z dziurawych jezdni, to jest jeden pewnik bez zmian - twarz ekspedientki. Zdaje się, że nawet tak samo artykułuje należną kwotę. Nie poprawia mi to humoru, bo jest to głos jakby stała jej się krzywda. Nie da się nic powiedzieć o jej emocjach, życiu prywatnym, wnioskowanie uniemożliwia kamienna twarz.
Kochana ekspedientko naucz mnie konsekwencji i tego, że można mieć coś jednego przez całe życie.
Nicnaniby.
Nicnaniby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!