niedziela, 13 grudnia 2015

Chciej to poznać


Miałem okazje ostatnio trochę podróżować po powiecie nakielskim i przywiozłem ze sobą mały bagaż rozkmin. Podróże uczą wiadomo to nie od dziś, ale jak sprawdziłem nie jest to pusty frazes. 

Drogi czytelniku nie musisz być mega asem by zauważyć trend na zdrową i ekologiczną żywność. Pewnie tak jak Ty podchodziłem do tego sceptycznie. Możliwość rozmowy z producentami nadała nieco innej barwy tej palecie. Podczas rozmów jasno wynikało połączenie żywności z taki wartościami jak rodzina, lokalność, przywiązanie do historii. Oczywiście jest to pomysł na biznes i rządzą tu prawa rynku. Jednak zobaczyć człowieka, który z pasją mówi o przetworach, kultywuje tradycje by przekazać je następnym pokoleniom - to jest coś.  Mało kogo stać na dbanie o jakość a nie o ilość wytwarzanego produktu. Jakość tych produktów, które miałem okazje próbować wydaje mi się, że była wysoka (choć jestem laikiem w tych sprawach).

Ciekawym jest doświadczenie gdy ludzie mówią o ważnych sprawach w ich życiu i dają Ci namacalny dowód tego. Na fejsie ludzie piszą, że coś lubią, robią, wyznają prawdy by się nimi chwalić. Wytwórca robi coś dobrze i nie wyskakuje Ci z lodówki, nie widzisz go na bilbordach. Daje ci produkt i daje Ci wiedzę o nim, gdzieś między wierszami nawet wiedzę życiową. Jest to w pewnym sensie elitarne ale chciej to poznać! 





wtorek, 30 czerwca 2015

Zmiana zawsze jest możliwa


Większość z nas lubi stabilną sytuację i to chyba nie zależnie czy dobrą czy złą. Przecież często tkwimy bardzo długo w sytuacjach, które definiujemy jako te bez wyjścia. Bowiem zło ma większa moc aniżeli dobro. Spokojnie, nie twierdzę, że cały świat jest zły i wszystko przesiąknięte jest jadem nienawiści. Chodzi o to, że zło króluje w naszej podświadomości. Lepiej pamiętamy złe doświadczenia częściej mówimy o złych rzeczach,  nawet nasz język jest pesymistycznie nastawiony. W języku angielskim około 60 % słów ma konotacje negatywną a  40 % pozytywną. Zmiana kojarzy nam się z przyparciem do muru i chaotycznym biegiem ku lepszej rzeczywistości. Wcale nie musi tak to wyglądać ...

Chciałbym przedstawić Wam podstawowe założenia książki Heath Chip i Heath Dan "Pstryk. Jak zmieniać, żeby zmienić" i pośrednio zachęcić do jej przeczytania. Nasz mózg można metaforycznie przedstawić jak jeźdźca, który cechuje się tym, że lubi analizować. Nasze emocjonalne strona to słoń, którego słabością jest lenistwo i kapryśność. Woli on szybką nagrodę od długofalowej korzyści. Tak więc aby dokonać zmiany należy:

I. Wskazać kierunek jeźdźcowi poprzez:
1. Wykorzystanie jasnych punktów - należy znaleźć jaką rzecz, która się sprawdza i wykorzystać ją do rozwiązania przeszkód.
2. Zaplanowanie najważniejszych działań - nie należy myśleć o całokształcie ale skupić się na konkretnych zachowaniach.
3. Wyznaczenie celu - zmiana przychodzi łatwiej gdy wiemy dokąd zmierzamy i dlaczego warto osiągnąć dany cel. 

II. Zmotywować słonia poprzez:
1. Znajdywanie emocji - trzeba wzbudzić emocje w człowieku.
2. Zmniejszenie zmiany - zmniejszenie zmiany nie powoduje przestraszenia słonia.
3. Wzmocnienie ludzi - tu warto odwołać do tożsamości i zaszczepić nowy sposób myślenia o niej.

III. Wyrównać ścieżkę (czyli otoczenia w której ma się dokonać zmiana) poprzez:
1. Ulepszenie otoczenia - należy zmienić przestrzeń lub sytuacje bowiem zachowanie zmienia się wraz ze ich zmianą.
2. Budowanie nawyków - jeśli zautomatyzujemy swoje zachowanie oszczędzimy wysiłku jeźdźcowi, pamiętać należy, że zły nawyk można zmienić tylko przez inny nawyk.
3. Zbieranie stada - zachowanie jest zaraźliwe i łatwiej jest dokonać zmiany z kimś kto nas wspiera albo kontroluje, zmiana w pojedynkę jest o wiele cięższa. 

Pamiętajcie że wszelka zmiana jest możliwa, często mała rzecz prowadzi do dużej zmiany. Okres wakacyjny sprzyja podejmowaniu wyzwań, także powodzenia ;)

Nicnaniby.









wtorek, 23 czerwca 2015

Wyznania grafomana

Gasnę, ten ledwo wskrzeszony nikły płomyk, co z nim począć. Dodać mu siły by rozpalił wszystko wokół siebie? To zbyt ryzykowne, a mnie zawsze ryzyko przyprawiało o ból głowy. Gdyby nie silna wola pewnie byłbym już dawno lekomanem. A tak jestem tylko emocjonalnym kloszardem, który spazmatycznie trzyma się przeszłości. Bo lepka wrażliwość nie pozwala mi złapać się czegoś innego? Ogłupiła mnie, zwiodła na manowce nie dając po sobie poznać, że taki właśnie będzie finał naszej przygody. I wiem drogi czytelniku, że nie skumasz tego lotu, bo ja sam go nie ogarniam. Gorzkie wyznania są medialne, hulają w stacjach radiowych i w tych dużych pudłach - telewizorach. A ja tak ad hoc polecę tam gdzie byłem szczęśliwy, najzwyczajniej na świecie. Bez dziwnych udogodnień, nie mierzyłem tego miarą postów czy innych cennych kruszców czasów dzisiejszych. O mały włos i bym zapomniał, a ja przecież gasnę ...

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Jedna przez całe życie





Ma to miejsce w przestrzeni publicznej, w której obracam się na co dzień. Może to być swego rodzaju maska, wierzchnia część wystawiona na widok innych. Projektowana świadomie czy bezwiednie konstruowana to mało istotne. Twarz jest wizytówką, na której widać często historię danej osoby. Może upiększaną, dostosowaną do społecznie akceptowanych kontur. 

Wchodzę do sklepu spożywczego. Jest swojsko, w tle słuchać rozmowy o sprawach wagi ciężkiej. Powierzchnia na sposób marketów dostosowana do indywidualnych preferencji klientów. Przepychając się między półkami biorę produkty pierwszej potrzeby i udaje się do kasy. Tam napotykam tę jakże charakterną twarz kochanej właścicielki. Dlaczego kochanej? Jak nie kochać tej żelaznej konsekwencji. Czy to śnieg zasypuje nierówne chodniki czy gorąc topi asfalt z dziurawych jezdni, to jest jeden pewnik bez zmian - twarz ekspedientki. Zdaje się, że nawet tak samo artykułuje należną kwotę. Nie poprawia mi to humoru, bo jest to głos jakby stała jej się krzywda. Nie da się nic powiedzieć o jej emocjach, życiu prywatnym, wnioskowanie uniemożliwia kamienna twarz. 

Kochana ekspedientko naucz mnie konsekwencji i tego, że można mieć coś jednego przez całe życie.


Nicnaniby.





sobota, 21 marca 2015

społeczne aspekty śmiechu


Wydaje się powszechnym zjawiskiem jednak nie szafujemy nim, ot tak swobodnie. Samo powiedzenie śmiechu warte podkreśla, że nie wszystko jest warte śmiechu i nie zawsze wypada nam się śmiać. Czasem przychodzi nam to z łatwością nie raz ustępuje miejsca kręconym się w oku łzom. W społeczeństwach gorących wyrażany jest jak inne emocje, śmielej w sferze publicznej, niż w społeczeństwach zimnych. Jenak dotyczy każdego bez względu na wiek, płeć czy status społeczny.

Dobry żart rozładowuje niepotrzebne napięcie i wprowadza luźniejszą atmosferę. Powszechnie znane są pozytywne skutki śmiechu na zdrowie. Wydaje się, że na ogół ma więcej zalet niż wad. I tu czas na małą anegdotę. Do jadącego wieczorem autobusu miejskiego wsiada 3 mężczyzn, Ich poziom radości jest odwrotnie proporcjonalny do ilości włosów na głowie. Spełniają wszystkie cechy jakie można przypisać stereotypowemu opisowi dresiarza. Lekko podchmieleni rzucają na przemian głupie teksty i cała trójka wybucha śmiechem. W autobusie panuje konsternacja. Nikt nie chce napatoczyć się na ich trajektorie wzroku. Mężczyźni są ignorowani na ustach współpasażerów nie pojawia się uśmiech (po za mną). Choć wydają się dość zabawni to przecież prędzej było mi do śmiechu niż do płaczu. 

W tej sytuacji blokadą było podchmielenie i ogólny wygląd dresów. Ale czy jeśli zaczniesz się śmiać w miejscu publicznym nie zostaniesz wzięty za pijanego lub chorego psychicznie? 



sobota, 28 lutego 2015

rap egzotyka


Nie da się ukryć, że ruszyłem z rapem w ciekawą podróż. Kiedy zaczynałem w 2011 roku pluć w mikrofon czułem coś czego opisać nie sposób. Może wydać się to dziwne ale dziś czuje dokładnie to samo, zmienił się sprzęt, ludzie z którymi to robię ale tzw. zajawka nie wygasła. 

Wiem zaleciało trochę tak jak bym miał wielką dyskografię i wspominał odległe czasy. Paradoksalnie nie uważam się za rapera, nagrałem parę numerów jedne spoko, innych wstydzę się teraz słuchać. Nie raz moja motywacja przypominała bardziej stalaktyty niż rwącą rzekę. Skutkiem mojej "twórczości" jest to, że jestem rozpoznawany jako osoba, która coś tam rapuje. Często spotykam się z osobami, które szczerze doceniają to co robię i im się to podoba. Są ludzie, którzy zawsze życzyli mi źle i choćbym nagrał z ich idolem to nie ulegnie zmianie. Ale najbardziej irytującą postawą jest traktowanie mnie jako egzotyki. Nie kumają do końca tego gatunku muzyki ale mówią: "weź zarapuj ten tekst". Zachęcają bym poszedł do talent show czy też bym nagrał coś co może lecieć w radio. W takich sytuacjach czuje się jako małpa w zoo. Każdy ma patrzeć na mnie i to bycie w centrum uwagi może powodować u innych śmiech czy radość. 

Odrzucam takie propozycje kulturalnie choć nie raz jest to dla mnie wyzwanie. O ile jestem w stanie zrozumieć ludzi ze starszego pokolenia dla których tej rodzaj muzyki to prawdziwa egzotyka. O tyle moich rówieśników już nie koniecznie. Dla tego proszę Cie, jeśli chcesz posłuchać jak rapuje włącz sobie mój kawałek. Wiem, że sprawię Ci przykrość ale nie zaśpiewam na zawołanie a tym bardziej na urodzinowym przyjęciu. Jak będę miał zagrać koncert to osobiście Was o tym poinformuje. 

Nicnaniby. 

poniedziałek, 23 lutego 2015

Pokolenie "nie wiem"


Z mojej perspektywy widzę to dziś wyraźnie. Sam poniekąd należę do tej grupy ludzi ale chyba świadomość tego stanu rzeczy, to już jest coś. Przecież kogo dziś stać na refleksyjność?

Nowe technologie założyły swoją pętle na wytatuowanych pustymi hasłami szyjach. Także oświata nie pozostaje bierna, ucząc celnego trafiania w klucze. Pół biedy jeśli byłyby to klucze ptaków, bo do tegeo strzelania potrzebne jest myślenie. W trybikach tych machin pokolenie to jest biernym widzem. Kończąc kolejne etapy edukacji bez planu czy choćby zainteresowania jaką dziedziną nauki. Pytania o to kim chcesz być i co robić w przyszłości kwitowane są słowami nie wiem. Oczywiście jest to pewnego rodzaju generalizacja ale to właśnie większość absorbuje mnie najbardziej. Za bardzo przyzwyczajeni do podążania schematami a za mało kreatywni. Można by tak określić przyczyny przyszłej porażki na rynku pracy. Ale przecież młodzi ludzie są kreatywni, można tylko zastanawiać się nad kierunkiem w jakim ta kreatywność się rozwija. 

Jakby nie negować obecnej sytuacji w jakiej przyszło nam dorastać, mam ona swoje plusy. Jest masa możliwości by się edukować, zdobywać doświadczenie czy podnosić kwalifikacje. Myślę, że ma miejsce swego rodzaju przewrót i prędzej czy później trzeba nowe warunki zaakceptować. W walce o lepsze jutro nie wygrywa ten kto obierze sprawdzony przez poprzednie pokolenie sposób. Ale ten kto potrafi znaleźć swoją drogę. Potrzeba otwartej głowy i ciała niezniewolonego błahostkami, które kradną czas. 

Nicnaniby.

wtorek, 17 lutego 2015

niewidzialna umowa

W świecie kontraktów i wzajemnych zobowiązań często przyjmujemy za oczywiste, niektóre relacje międzyludzkie. Są jak automatyzmy, które działają o ile dobrze zostały naoliwione za młodu. Wiadomo, że od każdej reguły jest wyjątek i zawsze znajdą się dewianci. Ale to chyba taki rodzaj umowy bez, którego zapanowałby chaos. 

Kolejka do fryzjera, w sklepie, ludzie choć z natury wolni przestrzegają kolejności w kolejce. Nie ma widocznego kontrolera tych relacji a jednak zazwyczaj pozostają bez zarzutu. Uznają oni wspólną wartość, że pierwszeństwo ma ten kto jest pierwszy i koniec. Tak zawarta umowa społeczna nie jest podpisywana, ustanawiana stale od nowa. Jest socjalizowana w danym społeczeństwie i nie spędza ona nam snu z powiek. 


To intrygujące jak wolni i mogący robić co tylko zechcą ludzie przestrzegają niepisane normy. Mógłbym wstać na wykładzie i powiedzieć co myślę o prowadzącym jednak tego nie robię. Pozornie nic nie stoi na przeszkodzie by w miejscu publicznym powiedzieć na głos co myślę o osobie, której nie lubię. Jednak nie czynię tego bo z tyłu głowy siedzi mi przekonanie,że tak nie wypada. Kultura ten wspaniały twór ludzi, który sprawia że wszystko ma ręce i nogi i społecznym organizmie. Spróbujcie się zastanowić w jakich sytuacjach działa umowa społeczna zobaczycie, że nasze codzienne życie utkane jest siecią takich umów.

Nicnaniby.