Z jednej strony umiejętność prowadzenia samochodu powiązana z pracą, z drugiej smutek kolegów, którzy na imprezie rozlewają napoje alkoholowe. Tak dwojako rozumiem w tym przypadku słowo zawód. Ten pierwszy wydaje się dobrą pracą obarczoną sporym ciężarem odpowiedzialności. Z tym drugim spotkam się dość często i myślę, że w jakimś sensie jest to zmora młodych kierowców.
Z wypiekami czekamy na otrzymanie małego plastiku (prawa jazdy) i można zacząć podbój szos. Każda okazja do prowadzenia samochodu jest dobra, jeśli nie mamy swojego auta. Bo jak mamy to jeździmy po bułki do sklepu, by zawieść młodszego brata do szkoły. Rozrost sytuacji wydaje się być nie do zahamowania. Do czasu. Przychodzi weekend i chcemy udać się na imprezę. Mimo iż większość rozmnażało sytuacje by jeździć samochodem to ciężko znaleźć odważnego do tej misji.
Przykro patrzeć jak inni piją a ja nie. Ot co. Jednak można to potraktować jak wyzwanie a nawet powołanie. Dlatego przyjmuje na klatę propozycje imprez, w których udział biorę jako kierowca. Czy to dorosłość każe mi szukać innych bodźców niż alkohol do uwolnienia endorfin? A może czas beztroskich chwil bez poczucia odpowiedzialność gdzieś pierzchnął. Ale to tylko moje myśli, które tu wywlekam. Przekaz jest prosty: szanujcie kierowców (uczestników imprez) tych z powołania jak i z przymusu.
Nicnaniby.
Źródło obrazka:
http://www.logo24.pl/Logo24/1,125389,11755945,Savoir_vivre__niebezpieczny_kierowca.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!