Pokolenie zgwałcone przez system, będę mówił literalnie tak jak jest. W końcu nicnaniby. Należę do niego chcąc czy nie chcąc i nie chodzi mi wcale tu o to by narzekać na (beznadziejny!) rząd. Przychodzi taki czas, że trzeba trzeźwo spojrzeć na otaczającą rzeczywistość. Nawet jeśli jest jałowa, bez przyszłości i pozbawiona uroku lat dziecięcych.
Nie mogę zapomnieć czasów licealnych. Wspominam je zawsze ciepło, nigdy z melancholią. Widzę zgraną paczkę chłopaków żyjących "dziś" nie patrzących zbytnio w przyszłość. Nie deprecjonuje takiej postawy życiowej ale też daleko mi do afirmacji życia takiej jaką choćby znamy z literatury. Chcą bawić się, rzadziej uczyć a przede wszystkim dbać o wzajemne więzi, tak aby przetrwały choćby parę lat. Teraz jasno i dobitnie po czasie uwydatnił się dysonans możliwości i marzeń. Szukanie odpowiedzi o to czemu akurat moje pokolenie jest zgwałcone przez system wydaje się kopaniem studni na pustyni. Tylko czemu w pogoni za względnie przyszłościowym wyborem drogi życiowej czasem zamykamy się w sobie ? Spotykam znajomego i nasza rozmowa składa się z trzech słów : siema, spoko, nara. Bo niby o czym mamy gadać ? O tym, że na studiach spoko ale nie wiem co będzie po nich, że przydała by się jakaś praca na wakacje ale w tym mieście graniczy to z cudem. O tym, że niby jacyś znajomi są ale przyjaciół poróżnił hajs. Jest miłość i angażujesz się do tego stopnia, że chcesz snuć cienkie jak nić pajęcza plany a tu gorzkie rozczarowanie bo na wszystko potrzebny hajs. Lepiej już powiedzieć płytkie i pozbawione uczuć - nara.
Trywialna prawda, że pieniądz rządzi światem to byłby zbyt prosty wniosek. Bardziej ambitne jest stwierdzenie, że moje pokolenie dorasta. Tak, dorasta mimo, że wielu usilnie się od tego wzbrania. Niczym Rejtan broni, broni swawoli, sielanki. A tu przychodzi czas z jednej strony wyjątkowy (jaki piękny świat gdy się ma 20 lat!) a z drugiej nafaszerowany decyzjami, obowiązkami i raczkowaniem w byciu tak na prawdę odpowiedzialnym. Odważę się rzec, że jest to swego rodzaju test .. a czy Ty go zdasz ?
a ja uważam, że wszystko jest lepsze niż to chłodne , puste 'nara'.
OdpowiedzUsuńtak masz rację, chodziło o sytuacje gdy jest się dobitym i nie stać nas na nic więcej
UsuńNiestety znam bardzo dużo osób, które 'nara' uważają za godne pożegnanie. Ne wiem, czy powiedzenie czegoś więcej to zbyt duży wysiłek intelektualny, czy po prostu nie wiedzą już, że można inaczej...
OdpowiedzUsuństaramy się iść po najmniejszej linii oporu .. taki świat
Usuń